ander ander
4635
BLOG

Milczenie smoleńskich owiec.

ander ander Polityka Obserwuj notkę 103

Dwóch polskich profesorów, prof. Kaziemierz Nowaczyk oraz prof.Wiesław Binienda, pracujących w USA, o udokumentowanym dorobku naukowym, po kilku miesiącach wytężonej pracy przygotowało prezentacje, podważające ustalenia raportu MAK oraz tzw.komisji Millera na temat bezpośredniej przyczyny katastrofy samolotu TU154M w dn. 10.04.2010 w okolicach lotniska Smoleńsk "Północny".

Stop!

Skłamałem już w pierwszym zdaniu swojej notki. W wypracowaniach opublikowanych przez MAK i komisję Millera nie ma zaprezentowanych żadnych ustaleń, popartych jakimikolwiek naukowymi wyliczeniami czy też symulacjami, że bezpośrednią przyczyną katastrofy tupolewa była brzoza, która przecięła skrzydło tupolewa, doprowadzając w rezultacie do tzw. półbeczki i w końcowym efekcie rozbicia samolotu.

To w takim razie skąd wiadomo, że to właśnie brzoza jest odpowiedzialna za utratę części skrzydła przez TU154? Bo przecież właśnie tak napisano w raporcie MAK:

"Następnie, po ~245 m od punktu pierwszego zderzenia i bocznym odchyleniu ~60 m w lewo od przedłużonej osi WPP, nastąpiło zderzenie samolotu z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm, co doprowadziło do zniszczenia lewej części skrzydła i gwałtownego przechylania w lewo Następnie, w odwróconym położeniu, samolot zderzył się z ziemią i uległ całkowitemu zniszczeniu."  (str. 18 polskiego tłumaczenia)

Na jakiej podstawie tak napisano? Tego za bardzo nie wiadomo, a komisja MAK miała nawet problemy z prawidłowym określeniem długości oderwanego przez brzozę fragmentu skrzydła:

"W opisie zawartym w Raporcie podano informację o oderwaniu fragmentu lewego skrzydła o długości 4,7 m. Wg pomiarów dokonanych na miejscu zdarzenia przez przedstawicieli strony polskiej, oderwany fragment lewgo skrzydła miał długość 6,1 m (długość części, która się zachowała). Można przyjąć, że po uwzględnieniu zmiażdżonych fragmentów skrzydła w wyniku zderzenia z drzewem, od konstrukcji został oderwany fragment o długości od 6,4 do 6,7 m." (str. 55 polskich uwag do raportu MAK)

Co to znaczy? Skoro MAK nie miał pojęcia, jaka jest długość uciętego ponoć przez brzozę skrzydła, to można założyć, że za bardzo się badaniem tego skrzydła nie zajmował. A skoro nie zajmował się badaniem skrzydła, to zapewne również nie zajmował się kwestią możliwości ucięcia tegoż skrzydła przez brzozę. I... rzeczywiście: na temat takich badań w raporcie MAK nie ma ani słowa.

No, ale skoro MAK się nie zajął, to może sprawą zderzenia skrzydła TU154 z brzozą zajęła się komisja Millera, skoro udało jej się ustalić długość fragmentu skrzydła, uciętego ponoć przez tę brzozę?

Niestety, z przykrością informuję Państwa, że spotkało mnie rozczarowanie. Mimo przejrzenia tysiąca stron załączników do wypracowania, które opublikowała komisja, na takie wyliczenia, czy choćby tylko opowieść o nich, się nie natknąłem. A szkoda, bo od strony 312 do strony 412 załącznika nr 4, w podpunkcie 4.9.3, znajduje się SPRAWOZDANIE z pracy naukowo-badawczej „Badanie stanu technicznego agregatów i detali samolotu Tu-154M nr 101 Rzeczpospolitej Polskiej, który uległ zdarzeniu lotniczemu 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska SMOLEŃSK „PÓŁNOCNY", ale nic tam na temat brzozy, skrzydła, nie mówiąc już o jakichś wyliczeniach, że brzoza ucięła skrzydło, nie ma. Chciałem tylko dodać, że niech Państwa nie zmyli polski tytuł "Sprawozdania": całe sprawozdanie jest w jezyku rosyjskim i na moje oko zostało wykonane za pomocą kserokopiarki.

Będę jeszcze szukał dalej, ale mam przeczucie, że w wypracowaniu komisji Millera nie znajdę ani wyliczeń, na podstawie których udowodniono, że brzoza ucięła skrzydło tupolewa, ani nawet opisu, że takie wyliczenia były przeprowadzone.

Ale nie o tym tak naprawdę jest ta notka. Jak już wspomniałem na początku, takie obliczenia przeprowadził prof. Wiesław Binienda, stawiając na szali swój autorytet naukowca i zapraszając innych naukowców do dyskusji. Pominę komentarze i głosy pewnych "ekspertów", chociażby z salonu24, zajmujących się, zresztą w pewien szczególny sposób, Tragedią Smoleńską, którzy do tej pory jakoś nie raczyli zauważyć, że ani w raporcie MAK, ani w wypracowaniu komisji Millera, nie przedstawiono żadnych wyliczeń wskazujących na to, że bezpośrednią przyczyną katastrofy była brzoza. Widocznie im to nie przeszkadzało, więc szkoda mi na nich czasu. Natomiast zastanawiają mnie dwie sprawy:

Jak to możliwe, że dziennikarze i redaktorzy z wiodących mediów, nazywanych czasem "zaprzyjażnionymi" (ciekawe skądinąd, z kim tak naprawdę są zaprzyjaźnieni), nabrali wody w usta i nie komentują opracowania prof.Biniendy? Czyżby ich "eksperci", którzy nie przepuszczali żadnej okazji, aby przejechać się po niedouczonych polskich pilotach, naciskającym generale Błasiku, bałaganie w siłach powietrznych oraz oczywiście po spiskowych teoriach pisowskich oszołomów, wyjechali na wakacje? A może mają nadzieję, że uda im się przemilczeć to opracowanie na zasadzie "jak o czymś nie mówimy, to tego nie ma"?

I druga sprawa: co na to czynniki oficjalne? Nie mają zamiaru zabrać na ten temat głosu? Nie mają zamiaru się wypowiedzieć? Nie chodzi mi oczywiście o to, aby natychmiast podjęły merytoryczną dyskusję, bo to niemożliwe; czy jednak szef komisji badającej "katastrofę" TU154M w dn.10.04.2010 r., minister MSWiA Jerzy Miller, jak również członkowie jego komisji, w obliczu zakwestionowania jej bezpośredniej przyczyny, nie powinni zabrać głosu, chociażby informując o tym, że pojawiły się nowe okoliczności w sprawie tej Tragedii?

Można się przecież nie zgadzać z wyliczeniami i symulacjami prof. Biniendy czy też badaniami prof. Nowaczyka, ale czy można nadal udawać, że bezpośrednia przyczyna "katastrofy", brzoza, być może wcale nią nie była?

 

link do prezentacji:

http://kn.webex.com/kn/ldr.php?AT=pb&SP=MC&rID=95425862&rKey=be86630d930c8b14

Pozdrawiam obydwu profesorów i dziękuję im za wykonaną pracę. 

ander
O mnie ander

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka